Zima, śnieg pada, więc Państwo Sko postanowili przetestować swoją teorię, że w zimę należy jeździć do ciepłych krajów, a w lato do zimnych. Wybrali więc kraj na mapie pogody, gdzie było najcieplej a potem przeszukali internet w poszukiwaniu tanich lotów. I znalazł się taki lot do Maroka. To lecimy. Ale żeby tam dolecieć, musimy pokonać jeszcze kilka etapów podróży.
Pierw jedziemy do Krakowa, bo stamtąd mamy wylot do Rzymu, a dopiero z Rzymu dostaniemy się do Fezu.
W piątek przed wyjazdem byliśmy już ucieszeni podróżą i już zaczęły się schody (moja bankowość elektroniczna akurat postanowiła się zablokować i latałam po bankach), ale na szczęście udało mi się wypłacić odpowiednią ilośc euro. O dziwo, nigdzie nie było marokańskiej waluty. Później okazało się, że Dirhamów nie wolno wywozić z Maroka, i tylko tam można je wymienić.