a w Rzymie przy Di Trevi pada deszcz

Lot nie był długi, ale był trochę absurdalny. Kilka razy było powtarzane z głośników, że jest do lot dla niepalących, co nie jest niczym dziwnym. Dziwne jest to, że w pewnym monecie usłyszeliśmy, że choć jest to lot dla niepalących, to możemy mieć nasze espresso lub capuccino i papierosa zanim dolecimy do Rzymu, gdyż na pokładzie samolotu sprzedawane są papierosy. Po czym stewardessa przeszła przez samolot oferując paczki papierosów (jak się później okazało było to jakieś niedymiące papierosy). Po wylądowaniu rozległy się fanfary a potem Eine Kleine Nachts Musik Mozarta. I tak znaleźliśmy się w deszczowym Rzymie.

Mieliśmy 5 godzin do następnego lotu, więc postanowiliśmy nie siedzieć całego tego czasu na lotnisku, tylko pojechać do centrum na lody pod fontanną di Trevi. Nie było to takie proste, do Włoskie lotniska są wyjątkowo nieprzyjazne. Po godzinie kluczenia udało się nam znaleźć tani transport i ruszyliśmy w drogę. Pierw autobusem komunikacji publicznej do początkowej stacji metra a potem dalej metrem. Po drodze jeszcze espresso i cornetto na stojąca przy barze.
Pojechaliśmy metrem aż do Piazza del Poppolo, skąd ruszyliśmy barokową aleja w kierunku schodów hiszpańskich. Mieliśmy ze sobą nasze nowe, acz wątpliwej jakości walizki na kółkach, które- tocząc się po rzymskim bruku- robiły niemiłosierny hałas. Przeciskaliśmy się wiec miedzy samochodami a parasolami rzymian, pędząc w kierunku fontanny di Trevi. Dotarliśmy tam bez większych kłopotów, ale bardzo się spieszyliśmy, więc złapaliśmy w biegu upragnione lody, zrobiliśmy zdjęcie a potem galopem do metra, żeby zdążyć na autobus powrotny na lotnisko. Choć było ryzykownie- zdążyliśmy i na autobus i na samolot.

Zdjęcia (2)

Komentarze (0)