03.08.2010
Od rana na promie lini Talink, Silja Line- njatańsze połączenie z Finlandii do Szwecji. W kolejce spotkalismy naszych znajomych z kempingu, tych od namiotów dachowych. Wygląda na to, że jadą tak jak my, tylko że z Francji. Na promie zimno i senno, tu już tyle nie piją. Rozbiliśmy cały biwak przy stoliku. Płyneliśmy 10 godizn. Bałtyk w tych okolicach wygląa jak mazury- jest mnośtwo wysepek, a przez pełne morze przez ledwie 40 miniut, ale ja to przespałam. Inni mowią, że była taka mgła, że i tak nic nie było widać. Na miejscu w Sztokholmie skierowaliśmy się tam, gdzie powienien być camping, ale nie znależliśmy go ani my, ani Francuzi w terenókach, ani parka niemieckich turystów, choć wszyscy usilnie szkali. Jak już znaleźliśmy inny, to był za drogi, a jakże. Więc zakręciliśmy się i rozbiliśmy na dziko, koło jakiegoś miejskiego kapieliska. Tym razem nie było mrówek, ale zaatakowały nas brązowe ślimaki bez skorupek.