Rano na kempingu w Dreznie kombinowaliśmy jakby tu nie zapłacić. I udało się. Szybko przy recepcji i uciekliśmy do centrum. Wilno miało byc barokowe, ale to Drezno i pałac Zwinger to prawdziwa orgia baroku. I jeszcze muzuem alte meister z Cranachem, Tycjanem i Rafaelem (trochę przytłaczające, no ale jednak).
Z Drezna mieliśmy już bardzo niedaleko do Pragi. Przed granicą dylemat- kupowac winietę na autosreadę, czy nie? 10 euro za 10 dni (po co nam 10 dni?), no ale kupiliśmy. I co? I autrostrada jeszcze nie wybudowana, dziwne rozjazdy i błądzenie po czeskich górach. Może nasze 10 euro wspomoże rozwój autrostrad w Czechach.
Udało się dotrzeć do Pragi. piersze co odwiedzilismy to centrum handlowe, gdzie szukaliśmy korka do naszego materaca (trochę nam pękł) i butli z gazem. Nie było, ale za to znaleźliśmy hamburgera ze smażanym syrem. Potem na stare miasto, ale bylismy tam zmęczeni, że ze zwiedzania niewiele wyszło ( ja zobaczyłam dno kufla od pilsnera). Rzut okiem na mosta, na to, na tamto i zorbiła się prawie 22, a my nie możmey się zdecydować, gdzie śpimy. Rozważaliśmy hostel, ale w końcu stanęło na kempingu. Udało się dotrzeć, ale o mały włos co by nas nie wpuszczono, 10 minut pózniej i by były kolejne atrakcje.
Zostalismy na Camping Prager za 400 koron w sumie ( 2 os, namiot i samochód), ale- uwaga- nie ma tu komarów! Jest za to wi-fi, ale jakoś nie działa.