Rano jak zwykle długo nie mogliśmy się zebrać, i zorbiło się tak późno, że o dojechaniu do Paryża moglismy tylko pomarzyć. Jednak wcale nie byliśmy tym zainteresowani, gdyż zauważyliśmy plakat, który reklamował corridę. I to dziś i jutro! Corrida marzyła się nam od dawna, ale czytaliśmy, że wcale nie tak często się odbywają, i że to dośc spore wydarzenie. A tu, z okazji tego dzikiego festiwalu, było ich bardzo dużo.
W drodze do Bilbao, zajechaliśmy jeszcze na plaże przwitać się z oceanem i pooglądać skały i surferów.
Zanim pojechaliśmy do Guggenheima, skierowalismy się do informacji turystycznej, żeby dowiedzieć się czy są jeszcze miejsca, oraz gdzie i o której odbywa się corrida. Okazało się, że niestety informacja turystyczna nie prowadzi spzredaży bitetów, i że musimy tak zadzownić. Mają w pamięci nasze problemy z rozszyfrowaniem menu po hiszpańsku, ze strachem tam zadzowniliśmy. Pani z którą rozmawiałam mówiła po angielsku tylko ciut lepiej, niż ja po hiszpańsku (dla niewtajemniczonych- ja nie mówię po hiszpańsku ani trochę, ostatnio nauczyłam się, że cześc/dzień dobry to hola!), Z trudem, ale jakoś, udało się kupić bilety. Podstwawowym podziałem widowni było sol czy sombra- czyli to czy się siedzi w cieniu czy na słoncu, z czego cień jest droższy.
Potem musileiśmy jeszcze pojechać pod arenę, by kupic te bilety i je odebrać,
Następnie udalismy się do muzuem Guggenheima. W końcu, po to tu w końcu przyjechaliśmy, ale byliśmy tak podnieceni perspektywą corridy, że trochę zapomnieliśmy.
Budynek muzuem jest rzeczywiście niesamowity- niereugalrny, falisty, pokryty tytanowymi płytami, które matowo lśnią w słońcu. Całośc stoi w sztucznym baseniku, który jest trochę ponad poziomem rzeki.Dookoła niezłe dzieła sztki w pzretsrzeni publicznej. W środku w budynku nie ma ani jednej lini protej, wszystko się zakrzywia. Z kolejcą już gorzej... Pare dzieł na krzyż, ale niekóre niezły (Serra). Za to bardzo dobre wystawy czasowe. Niezły audiogiude, który nawet wyświetla krókie filmiki. Wszysekigo raze tyle, że akurat można się nasycić ale nie zmęczyć.
Pojechalismy na arenę,o 18:00 zaczyna się corrida! Zajeliśmy nasze meijsca w sol, a na arenę zeczeli wyjeżdzać aktorzy grający głowne role w dziiejszym spaktaklu. Panowie w pieknych strojach, konie przytrojone w dzwoneczki, orkiestra grała. Potem wszyscy się schowali, a na arenę wypadł toro! Torreadorzy z rózowymi płachtami go wodizli po arenie, keidy zabrzmiały trąby i na arenę wyjechali picadorzy na koniach. Ci kupli byka w grzbiet pikami, a toro ataktował konia, niemal unosząć go na rogach. Potem przyedł czas na banderilos, którzy storszyli się jak koguciki i niemal rzycali toro na rogi, wbijająć mu w grzbiet ozdobne banderille. Wtedy na scenę wchdziła gwaizda wieczoru- matador, kóry tańczył z bykiem, wodząc pzred nim czerwoną płachtą, a potem wbijajać w niego szpadę, a nastepnie jednym celnym ukłuciem u podstawy czaszki, powałał byka.
Po walce byłismy jak zaczarowani, a tu sprzątaja arenę i wyskakuje drugi byk na koejnego matadora. Potem jeszcze jeden! Mysleilismy, że to już koniec, a tu kolejny byk. Czwarte starcie było szcególnie emocjonujące- matador przy muzyce widowiskowo tańczył z bykiem, bo póżnie spkekularnie wbić mu szpadę w grzebiet. Po tym ciosie toro jeszcze tylko się zakręcił pomiędzy płachtami, by po chwili paść na kolana pzred matadorem i skonać. Matador pręzył, kiedy publiczność biła mu gromkie brawa i machała chusteczkami, a na koniec dostał w nagrodę obcięte ucho toro. Kiedy nadszedł zcas szóstej walki, na arenę wypadł wyjątkowo zorjuszony toro. Jeden z torreadorów powitał go na arenie na kolanach, podraznił się z nim i zręcznie uciekl, ale toro wziąl na rogi innego i podrzucił go parę razy go góry. Wyglądąło frożnie, a chłopka wynieśly z areny, ale wakla trwała nadal. Nie trwała dlugo, bo po chwili toro wziął na rogi samgo matadora i także jego mocno poturbował, i musieli go wynieś- wlakę zakończył inny matador.
Niezwykłe widowisko. Cięzko nam było rozszyfrować w jakich sytacjach publiczność klaszcze, w jakich krzyczy z radości, a w jakich gwaiżde, oraz czy to dorze, czy żle. Zauważyliśmy, że w cienie jest odwrócenie się do byka tyłem i duża ilośc "zwrotów" byka wokół matadora, i wtedy wszyscy krzyczą "ole!".
Na noc wrcilismy na ten sam camping, licząc, że uda nas się dziś pzrenocowac "na gapę". Ole!