Z rana ruszylismy do Amsterdamu, ktory niczym Wenecja, podzielony jest siatką kanałów, z tą róznicą, że po Amsterdamie jeździ się samochodem, przecisakjąc się między setkami rowerów, które są tam pojazdami uprzywilejowanymi (piesi mają najgorzej). Trochę nam zajęło zorjentowanie się, że na drugą stronę rzeki nie ma mostu, tylko jest tunel. Po tamtej stornie zneleźliśmy cmaping, zostawiliśmy smaochód i podjechaliśmy na rowerach (a jak!) do promu. Bezpłatnego.
Ruszliśmy w Amsterdam. Włócząc się pomiędzy uliczkami zawędrowalismy bezwiednie w osławioną Dzielnicę Czerownych Latarni, gdzie nie ma sklepów i witryn sklepowych jako takich, tylko są pokoiki z przeszklonymi drzwiami w których stoją skąpo odziane panie prezentując się ewentulanym klijentom. Szliśmy tak sobie główną uliczką, przy któej stały njastarsze i najbrzydsze panie, do kościoła, stojącego w samym cantrum dzielnicy( jakiś obraz Rembranta tam miał być). Kościół stał sobie pośrodku, a dookoła witryny z paniami. Pomyślałam, że to dość osobliwe, więć bezwiednie pstryknęłam poglądową fotkę. Nie postawiłam następnego kroku, keidy pzred nosem śmiegnęłą mi butelka fanty, a zaraz za nią pojeciała wiązanka pzrekleństw. Prostytutka z okienka strasznie się oburzyła, i wyzwała mnie we wszystkich językach, w jakich znała przekleństwa. Dobrze, że kiepso rzucała. Żeby jeszcze na tej fotce było coś widać... Przyśpieszyliśmy trochę kroku, bojąc się zaalarmowanych alfonsów, i uciekliśmy w stornę muzeów- Rijks, Van Gogha i Stedejlik. Te znowu poraziły nas swoimi cenami. Na wejściu do muzuem sztuki współczesnej zostaliśmy dwa arzy ostrzeżeni, że w środku nie zobaczymy żadnych Chagali, Dalich ani Duchampów, co było dla nas najzupełeniej ok. Ogólnie, muzum hucznie celebrowało zakończenie remontu, organizująć wokół tego faktu wystawę.
Włócząc się dalej po tym dziwnym mieście znaleźliśmy w końcu muzuem na któe było nas stać- wyjątkowo kiczowate Muzuem Sexu, z mnóstwem porno-fotek i plastikowymi manekinami. Spotykalismy takie muzea w praktycznie każdym mieście, ale tu nas dopadło. Amsterdam w ogóle jest chyba światowym centrum rozpusty wszelakiej- od prostytucji, przez matihuanę aż po świtowe cnetrum organizacji gejowskich i lesbijskich. Ale jest bardzo przyjemny.
Włóczyliśmy sie dość leniwie do póznego wieczora. A potem wróciliśy na drugą stronę rzeki, na camping, po czym ubraliśmy się we wszystkie ciuchy łącznie z jeansami i położyliśmy się spać. Jutro czeka nas długa droga, do Hannoveru a potem do domu.