Z rana pojechaliśmy oglądać największą turystyczną atrakcję Casablanki- meczet Hassana II, największe osiągnięcie XX wiecznej architektury muzułmańskiej, super- wypasiony high-tech meczet, drugi pod względem wielkości na świecie, wybudowany w latach 80-90 XXw w formach tradycyjnych, jedyny meczet udostępniony do zwiedzania dla niemuzułmanów. Pierwsze wrażenie z zewnątrz- ale fajnie, nad oceanem, lekka mgiełka i ogólnie nastrojowo; jednak przy drugim rzucie oka dostrzegliśmy jakieś niesmaczne podobieństwo do ... Lichenia! Potem było tylko gorzej. Meczet okazał się niezmiernie kiczowaty, przewodnik, który nas oprowadzał był beznadziejny, a Amerykańska wycieczka, która szła z nami, była okropna.
Poszliśmy na spacer brzegiem oceanu, ale po niedługim czasie złapaliśmy petit taxi i pojechaliśmy pod naszą galerię sztuki nowoczesnej, którą w końcu udało nam się zlokalizować na mapie. Przejażdżka czerwonym zdezelowanym samochodem, z szalonym taksiarzem i arabską muzyką jakoś poprawiła nam znacząco humor, i nie popsuł nam go nawet fakt, że galeria była zamknięta. Poszliśmy do wielkiej katolickiej, modernistycznej katedry, która w środku była zupełnie wypatroszona, a przy słupach stały jakieś dziwne obrazy. Pan wpuścił nas na wieżę widokową, gdzie pnęło się w górę wąskim schodami. Mniej więcej w połowie drogi były otwarte drzwi...na dach katedry. Więc weszliśmy. Mimo, że oboje mamy lęk wysokości Sko w sowjej lekkomyślności podszedł pod samą krawędź i oparł się o "łuk odporowy". Słoneczko nam ładnie świeciło, pogoda była piękna. Choć arabki chodziły w płaszczach i kozakach, ja miałam bluzkę na krótki rękawek i japonki na nogach. Poszliśmy jeszcze na obiad. Chcieliśmy zjeść duży zestaw w Pizzy Hut, ale na szczęście okazało się, że cena nie jest taka jak myśleliśmy, i trafiliśmy do małego snack-baru, gdzie za 70 dirhamów (z napiwkiem, czyli jakieś 23 zł) zjedliśmy wielki, smaczny, miejscowy posiłek- tajine (gulasz), kurczaka z frytkami, zestawy sałatek, mnóstwo chleba, przystawki i wypiliśmy po herbacie miętowej. Aż nam się zrobiło żal, że już wyjeżdżamy.